piątek, 12 sierpnia 2011

Ta obrzydliwa natura

Nie wiem, jak wy, ale ja, patrząc na polskie domy (i ich mieszkańców), bardzo często mam smutną refleksję, że wielu z nas z przyrodą, naturą czy jak ją nazwać jest, delikatnie mówiąc, na bakier. Wszystko, co jest zielone, ma jakieś tam korzenie i listki albo na przykład futerko, pióra, oczka i  nóżki czy skrzydełka, a jednocześnie nie da się tego szybko i łatwo przerobić na paszę lub opał, budzi w wielu z nas niechęć lub przynajmniej chęć przystosowania do swoich wymagań, przerobienia na swoją nutę, ucywilizowania, okiełznania tej bujności przyrody, nad którą nie jesteśmy w stanie zapanować.

Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że generalizuję, ale z bliższej  lub dalszej okolicy dociera do mnie wiele smutnych przykładów. Działkę obok mojego domu kupili niedawno młodzi sąsiedzi i co zrobili najpierw? Wycięli wszystkie drzewa!! Wszystkie! Co do jednego! W maju na miejskich trawnikach wystarczy tylko, że zakwitną żółte mlecze, a migiem, biegiem po prostu wyjeżdżają kosiarki służb miejskich, które je koszą. Przed naszym domem błąka się właśnie kolejny wyrzucony z samochodu "pupil", a jego rodzina bawi się pewnie w najlepsze na wakacjach, pocieszając się, że "ciepło jest, nie zdechnie". Lasek, w którym się bawiłam jako dziecko, przeobraził się w gigantyczny dół, w którym ma stanąć supermarket. Śmieci w lasach, przez które przejeżdżam jadąc do pracy, czekają na miłosierne dzieci, które je posprzatają w ramach "Sprzątania świata" lub innej akcji, która nie zda się oczywiście na nic, bo przykład idzie z góry. Byliśmy ostatnio na spacerze nad rzeką, siedział koło nas pewien pan, sączył sobie napój z puszki, a kiedy skończył, cisnął je po prostu do rzeki i poszedł sobie. Kiedy posadziliśmy obok naszego domu kilka drzew liściastych (brzozy, dęby, klony, jeden mały buczek) spotkaliśmy się z pełnymi politowania spojrzeniami - "Przecież trzeba będzie non stop grabić liście, nie lepiej posadzić tujki-miniaturki?"
A no właśnie - tujki-miniaturki, trawnik wystrzyżony do 3 cm, chwasty wypalane środkami chemicznymi - wszystko pod linijkę, tak aby broń Boże nie stracić kontroli nad całą tą zielenią, która nas otacza. Ech, nie jest dobrze, kochani. A przecież pochodzimy z ogrodu, prawda? Tylko mocno się już pogubiliśmy.
 Tak na poprawę humoru - zdjęcia domu w lesie. I żaden tam rustyk, suszące się ziółka czy koronkowe firaneczki - sama nowoczesność. Nie każdy to lubi, ale ja jestem pod wrażeniem. Właściciele kupili działkę w lesie i postawili jeden warunek architektom - nie mogę wyciąć żadnego drzewa! No i zobaczcie, jak to się skończyło! Jestem zbudowana:) Chętnie pokazałabym to moim sąsiadom, ale pewnie im się nie spodoba:)

Autorzy projektu to Martin Fernandez de Lema i Nicolas Moreno Deutsch. Zdjęcia pochodzą z fajnego serwisu Homedsgn.com. Znaleźć je można tutaj.
























6 komentarzy:

  1. ach ile bym dała żeby w takim zamieszkać :) wspaniły projekt , a co do sąsiadów ludziom często wydaję się że są trendy , a otaczają się tandetą , wtedy najczęściej nie wiem co powiedzieć , czy przytaknąć żeby nie urazić , czy wyrazić własne zdanie a może przemilczeć ? , pozdrawiam i miłęgo weekendu życzę pełnego zieleni :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, o czym mówisz.....moi sąsiedzi nie odzywają się do mnie od paru lat, gdyż igły z modrzewi rosnących na mojej działce lecą na ich stronę, i, biedni, MUSZĄ zamiatać te "śmieci".
    Dodam, że mieszkamy na wsi. I cóż z tego, że wieś nadmorska, turystyczna. Czy ktoś przyjeżdża po to, żeby spacerować po betonie?
    Pozdrawiam wszystkich miłośników natury (dobrze pojętej).
    ela
    elka209@vp.pl

    OdpowiedzUsuń
  3. No, tak. Ten dom jest wspaniały, ale ja bym się żle czuła w takich wnętrzach. To jest chyba odreagowanie prostoty i nowoczesności domu z czasów mojego dzieciństwa i młodości - rodzice preferowali coś w rodzaju dzisiejszego stylu industrialnego; tłumaczyli mi na przykład, że seceja jest brzydka, czego w żaden sposób nie mogłam zozumieć, ale jako grzeczne dziecko nie protestowałam. Przyznaję, mam pewne skłonności do kiczu, z czego doskonale zdaję sobie sprawę. Jednocześnie nie lubię mebli typu "ludwik któryśtam", zdecydowanie wolę proste linie, bez udziwnień i zawijasów, chyba że jako pojedynczy element ozdobny.
    A za te drzewa podziwiam i całym sercem popieram!!!
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się wtopienie drzew w życie domu i co za tym idzie - w nasze życie. A we wnętrzach na pewno , jak dla mnie brakuje różnych bibelotów co tak ocieplają przestrzeń :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. bardzo mocne, MOJE i dobre te twoje słowa o "naturze". Działka na wsi to dzisiaj po prostu tańsza działka, której właściciele chcieliby mieć wszystko ułożone tak, jak na swoim blokowisku czy w innym miejskim getcie. I walczą z jeżami, szpakami, mewami, mniszkami, liśćmi, często na śmierć i życie (te kolce kaleczące gołębie...). Nie zdają sobie sprawy, że to ONI wkroczyli na terytorium roślin i zwierząt. Nie czynią najprostszych obsewacji, jak choćby, że drzewa iglaste TEŻ wymieniają liście. I nawet, jeżeli budując czy brukując starają się oszczędzić drzewa, to czynią im krzywdę podcinając korzenie, tnąc radykalnie korony...

    OdpowiedzUsuń
  6. Podpisuję się obiema rękoma - wszystko o czym piszesz zauważam wokół nas...niestety.

    A dom niesamowity. Coraz częściej widać projekty - WTOPIONE w naturę. Dla mnie bomba.

    OdpowiedzUsuń