poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Zakorkowani

Jutro wysyłamy kolejny numer Dobrze Mieszkaj do drukarni. A ja w związku z tym mam wreszcie chwilę, aby ogarnąć myśli i pokazać, co miłego spotkało mnie w marcu. Razem z grupą dziennikarzy wnętrzarskich (a raczej dziennikarek - pozdrowienia dla wszystkich miłych pań!) polecieliśmy do Portugalii na zaproszenie grupy Amorim - największego producenta korka na świecie oraz jego polskiego przedstawicielstwa - krakowskiego Domu Korkowego, oglądać, jak powstaje korek:) Jak się go zbiera i co tak właściwie można z niego robić. Jak się okazuje - prawie wszystko.

Ale od początku. Korek powstaje z wierzchniej warstwy dębów korkowych, pięknych drzew rosnących wyłącznie na wybrzeżu Morza Śródziemnego. Korkowe lasy to widok typowy zwłaszcza w Portugalii, która jest największym na świecie producentem korka. Korek, podobnie jak produkcja porto, to także jedna z najistotniejszych portugalskich gałęzi gospodarki. I wielki przedmiot dumy Portugalczyków, zresztą nie bez powodu. A firma Amorim, która nas zaprosiła  ma aż 40% światowej produkcji korka, jest więc prawdziwym potentatem w tej dziedzinie, zresztą ze 140-letnią historią.

Drzewa korkowe żyją nawet 300 lat. Żeby zebrać korę, drzewa się bynajmniej  nie ścina, co więcej, w Portugalii ścinanie drzew korkowych jest w ogóle zabronione prawnie. Pierwsze "żniwa" czyli zdzieranie ręcznie kory korkowej może się odbyć dopiero, gdy drzewo ma 25 lat, każde następne - po kolejnych 9 latach. Jak widać, ten biznes uczy cierpliwości:) I jest przekazywany z ojca na syna, a zbieranie kory korkowej jest tradycyjnie bardzo wysoko płatne - to podobno najbardziej dochodowa praca rolnicza na świecie! Na wybrzeżach Morza Śródziemnego korek pozyskuje się ciągle w ten sam sposób od kilku tysięcy lat. W starożytności wykorzystywano go do produkcji korków i zatyczek do amfor do wina i oliwy. I dzisiaj produkcja korków do wina to aż 50% całego korkowego biznesu.

Co takiego jest w korku, że jest tak pożądany? Wszystko z powodu jego konstrukcji. Otóż korek to warstwa ochronna, jaką drzewo wytwarza aby ochronić się głównie przed niebezpiecznymi w tym klimacie pożarami. Budową przypomina plaster miodu, złożony z milionów małych komórek (40 mln na 1 cm2) wypełnionych powietrzem. Co się z tym wiąże, korek jest prawie całkowicie ogniotrwały i odporny na zmiany temperatury, jest więc kapitalnym izolatorem termicznym. Co więcej, równie dobry jest też w izolacji akustycznej, a dzięki temu że wypełnia go powietrze, jest elastyczny i niemal idealnie amortyzuje drgania. Uff, trochę jest tego wyliczania. Ale efekt jest jeden - Portugalczycy robią z korka nie tylko znane nam korki do wina i szampana, ale także podłogi i ściany o świetnych właściwościach termicznych i akustycznych, zewnętrzne okładziny domów i izolacje wewnętrzne, kubki, miski, meble i co tam jeszcze nam do głowy przychodzi. Amorim regularnie dostarczał NASA części do wahadłowców (tak, tak, pewna część wahadłowców wykonywana była z korka!) a Airbusowi - elementy samolotów.  Korkowe części butów, a nawet ubrań zamawiały u niego marki Dior, Luis Vuitton, Gucci czy Dolce&Gabbana. Może trochę przydługa ta moja opowieść o korku, ale temat mnie zafrapował, a poza tym trochę się napatrzyłam. Teraz część wizualna:) Najpierw co nieco zdjęć o samym korku.

Tak wygląda drzewo korkowe. Cyfra 1 wskazuje, że zostało odarte z kory w roku 2011, następne "żiwa" dopiero za 8 lat.

I my w otoczeniu dębów korkowych. A ja na pierwszym planie w tym szarym:)


 Przed główną siedzibą Amorimu niedaleko Porto w towarzystwie Miguela Sousa, naszego przewodnika. A ja na pierwszym planie w zielonym:)


I parę migawek z fabryk korka.
Fabryka podłóg i ścian korkowych

Fabryka korka do wina

Korek czekający na przetworzenie

Korkowe góry. sporo go mają, co?
I wreszcie muzeum korka.



A teraz sporo obrazków z pięknej i malowniczej Portugalii. Temperatura - ponad 20 stopni, wszystkie dni bezchmurne, świetne jedzenie, równie urokliwe, choć dzikie krajobrazy. Ech...

Espinho, kurort w pobliżu Porto, w którym mieszkaliśmy i fantastyczny widok na ocean.






Kilka dowodów, że w Portugalii wiosna przyszła jednak jakby trochę wcześniej:)





Obrazki z Porto, naprawdę niezwykłego miasta, ładnego i brzydkiego zarazem, ze starówką zamieszkaną przez najuboższych, z wiecznie suszącymi się sznurami prania na kilkusetletnich fasadach, z typowo portugalskimi płytkami na elewacjach i uliczkami jak sprzed wieluset lat. Z mnóstwem opuszczonych i zrujnowanych kamienic w ścisłym centrum. Trochę jak z innego świata. Fascynujące, zresztą zobaczcie sami...



















W Porto zwiedzamy też wytwórnię porto Sandeman, z obowiązkową degustacją oczywiście.



Jedziemy na południe, z Porto do Lizbony, po drodze mijamy typowo portugalskie miasteczka...




Na koniec Lizbona - bardzo, bardzo piękna, niestety mieliśmy już na nią mało czasu. Może następnym razem? W każdym razie widziałam zjawiskowy  klasztor Hieronimitów z grobem Vasco da Gamy (na zdjęciu), no i słynne lizbońskie tramwaje, niektóre nawet z XIX wieku, wjeżdżające na takie stromizmy, że słabo się robi...

Mały bonus dla wytrwałych - zobaczcie, jak wyglądają korkowe podłogi i ściany. Świetne, prawda? Wszystkie to marka Wicanders, własność Grupy Amorim. Można je zamówić w Polsce, a jakże, w Domu Korkowym, www.domkorkowy.pl. Wszystkie zdjęcia są własnością Domu Korkowego (bardzo dziękuję Panu Grzegorzowi i Pani Joli za możliwość ich wykorzystania:), a niektóre widoczki robiła niżej podpisana:) Pozdrowienia!






1 komentarz:

  1. Namaluję na niebie słońce
    Na chmurach deszczem brzemiennych
    wyczaruję stokrotkę na łące
    na trawach jeszcze przyziemnych
    Połaskoczę uśmiechem złocistym
    dom cały sprzątnę do końca
    i obudzę porankiem przejrzystym
    puchatym uchem zająca.


    Radosnych Świąt ;)

    OdpowiedzUsuń